„Wiem, że to tylko Jego tajemnica”
„Wiem, że to tylko jego tajemnica”
Jak to się stało, że jest siostra zakonnicą? To pytanie dosyć często zadają mi uczniowie na katechezie. Zawsze mam dylemat co i jak im odpowiedzieć. To nie takie proste, w krótkim czasie zwierzyć się z tego, co jest dla mnie samej wielką tajemnicą. Opowiem o kilku epizodach, które są wyraźnym według mnie, przygotowaniem przez pana Boga do przyszłego wyboru. Już jako mała dziewczynka czułam dziwny „pociąg” do kościoła. Moja rodzina nie była zbyt religijna, a ponieważ kościół znajdował się 5 km od domu, nie zawsze wybieraliśmy się w niedzielę na Mszę świętą.
Pamiętam, że kiedyś jako 7-letnie dziecko uparłam się, że chcę jechać do kościoła i koniec. I choć nikt z domu nie wyrażał na to ochoty, ja zabrałam się z kimś z sąsiadów. Kolejny fakt miał miejsce mniej więcej w klasie VI szkoły podstawowej. Po raz pierwszy miałam wtedy kontakt z siostrą zakonną, i to nazaretanką. S. Agnieszka Zielińska, razem z kapłanem, prowadziła wtedy rekolekcje parafialne. Pamiętam, że byłam zachwycona tym, że można życie poświęcić panu Bogu, tak jak ta siostra. I wtedy też pojawiła się myśl, że to może być i dla mnie najlepszy sposób na życie, tym bardziej że bardzo zależało mi, aby dostać się do nieba. Myśl o niebie towarzyszyła mi od dziecka. Bałam się śmierci i tego, że mogę zmarnować życie i nie być w niebie. Natomiast myśl o życiu zakonnym, jako pewnej drodze do nieba, napełniała mnie spokojem i byłam niemalże pewna, że to jest moja droga.
W klasie VIII musiałam, jak wszyscy zadecydować o nowej szkole. I znowu wróciła do mnie myśl o życiu zakonnym. Wybrałam LO w oddalonym o 25 km Wejherowie. Decyzja o ogólnym profilu klasy była podyktowana myślą o życiu zakonnym, bo jak mi się wtedy wydawało – w klasztorze nie jest potrzebna wielka wiedza, więc po co się męczyć, niech będzie najłatwiejszy profil – ogólny. Dzisiaj mi się wydaje to śmieszne, ale tak było. Potem okazało się, że wiedza jest i w klasztorze bardzo potrzebna, a w naszym Zgromadzeniu nawet z różnych dziedzin, także z mojej ulubionej chemii.
Bardzo mocno przeżyłam sakrament bierzmowania. Otrzymałam go 31 maja 1982 r. w mojej rodzinnej parafii świętego Józefa robotnika w Gniewinie z rąk ks. Biskupa Ignacego Jeża. Pamiętam, że poczułam się „dotknięta” przez Ducha świętego i to w sposób nieodwołalny. Wracałam do domu pieszo, chciałam być sama, bez towarzystwa, żeby trwać z tajemnicą, której doświadczyłam. Do dziś pamiętam, że podczas drogi towarzyszyła mi taka myśl: „To nie ja Cię wybieram, Panie Boże tylko Ty mnie”. Zgadzam się, choć nie mam pojęcia co dalej, boję się nawet, ale skoro Ty Panie Boże, tego chcesz…”
Potem był okres szkoły średniej. Spotkałam grupę oazową, w którą włączyłam się z wielką radością. Były częste spotkania, wyjazdy na rekolekcje letnie. Byli wspaniali ludzie, atmosfera, która wszystkich nas gromadziła przy Bogu. Pełna życia S. Agnieszka od czasu do czasu przyjeżdżała do naszej parafii. Po naukach rekolekcyjnych organizowała spotkania dla dziewcząt. Raz odważyłam się pójść na nie. Potem dowiedziałam się, że starsza ode mnie o dwa lata koleżanka wstąpiła do nazaretanek. To było zaskoczenie, ale i serce zabiło mi mocniej na myśl, że może i ja mam powołanie.
Pojechałam po raz pierwszy do klasztoru, do Kalisza, razem z koleżanką Ulką odwiedzić jej siostrę. Podobało mi się wszystko, nawet małe światełka na ciemnych korytarzach. Jednak najbardziej zapamiętałem słowa jednej starszej siostry „Pan Jezus też czeka tu na ciebie”. „Może i tak – myślałam – ale ja nie mam wcale takiej pewności” . Jednak te słowa brzmiały mi w uszach przez długi czas. A dalej były rekolekcje u nazaretanek w Warszawie, potem w Ostrzeszowie. W klasie maturalnej pojechałyśmy z Ulką po raz kolejny do Ostrzeszowa. Wiedziałam, że Ula będzie przyjmować postulat. W czasie tych dni rozgrywała się i we mnie walka, co dalej. Matura tuż, tuż. Natchnienia i myśli o życiu poświęconym Bogu, obecne od dzieciństwa, wracały do mnie nieubłagalnie. Ale tyle wątpliwości… Zdobyłam się jednak na rozmowę z s. Prowincjalną Kazimierą Kuc. Data została wyznaczona na 23 lutego 1986 r. Przyjechałem do Warszawy na ten dzień razem z Ulką, od tygodnia postulantką, aby także przyjąć postulat. I jestem już 23 lata! Bogu dziękuję, za ten wielki dar wybrania i wiem, że to tylko jego tajemnica, dlaczego ja.
Siostra Klara