W twojej intencji

„Felicyta – znaczy szczęśliwa!”

Moja droga do rozpoznania Bożego powołania była bardzo zwyczajna. Wychowałam się w katolickiej rodzinie i to bardzo  mi pomogło. Mama uczyła nas modlitwy. Odkąd pamiętam, zawsze klękała ze mną i moimi braćmi i kazała powtarzać słowa modlitw. Niejeden raz było to dla nas maluchów męczące, ale wcześniej nie poszliśmy spać, dopóki wszystkiego nie powtórzyliśmy. Od najmłodszych lat uczęszczaliśmy na przedszkolne katechezy. Ta troska o religijne wychowanie owocowała. Już w pierwszej klasie szkoły podstawowej mogłam przystąpić do I Komunii św. (razem z moim starszym bratem). Po I Komunii św wstąpiłam do grupy Dzieci Maryi działającej w naszej parafii. Chętnie angażowałam się w życie w parafii, co nie oznacza, że zawsze kierowały mną czyste intencje. Jak każda dziewczyna miałam swoje sympatie (zwłaszcza wśród ministrantów) i to mnie jeszcze bardziej przyciągało do kościoła. Czułam się tam dobrze, ale nie myślałam o klasztorze, zwłaszcza, że nie znałam żadnych sióstr.

Dopiero pod koniec szkoły podstawowej poznałam pierwszą siostrę zakonną (i to właśnie nazaretankę!), która miała w naszej parafii Mszę św. dziękczynną za śluby wieczyste. Od tamtej pory nieraz otrzymałam od tej siostry zaproszenie na rekolekcje, ale uparcie twierdziłam, że rodzice mnie tak daleko nie puszczą. Poza tym byłam przekonana, że jeśli tam pojadę, to będę musiała już zostać, a ja do klasztoru się nie wybieram.

Tak było kilka lat — każde zaproszenie pozostawiałam bez odpowiedzi. Żyłam swoim życiem jak każda dorastająca dziewczyna. Prawdą jest, że nieraz ludzie dawali mi do zrozumienia, że będę kiedyś zakonnicą, ale nie dawałam temu wiary. Uważałam, że się do tego nie nadaję: kocham dzieci i chcę mieć rodzinę itp. A jeśli już miałoby być inaczej, to spodziewałam się jakiegoś wyraźnego znaku powołania, jakiegoś „głosu”, który da mi pewność. Tak było do II klasy szkoły średniej. W 1997 r. w naszej parafii odbyły się misje święte,  prowadził je misjonarz werbista. Mówił bardzo ładnie, ujmował za serce. Pomyślałam sobie, że skoro tak dobrze wygłasza nauki, to pójdę do niego do spowiedzi, może coś mi poradzi w związku z moją przyszłością, bo wciąż czułam jakiś niedosyt, potrzebowałam jakiejś przemiany, określenia celu życia. No więc poszłam. Było to 22 października w czasie nabożeństwa różańcowego. Podczas nauki usłyszałam, że Ojcu się wydaje, ŻE PAN BÓG POWOŁUJE MNIE DO ŻYCIA DO ŻAKONNEGO. Było to dla mnie porażające, rozpłakałam się. Nie spodziewałam się takiej rady rekolekcjonisty, mimo że myśl o powołaniu nie dawała mi spokoju i już wtedy dojrzewała w moim sercu. Tego dnia po powrocie do domu opowiedziałam wszystko mamie. A jej reakcja? Powiedziała po prostu: „Wiedziałam, ja się o to modliłam”. Postanowiłam się przekonać, że to rzeczywiście głos Boży i pojechałam na rekolekcje, by rozeznać… i rozeznałam!

To wcale nie oznaczało, że odtąd już nie miałam żadnych wątpliwości. Owszem, im więcej czasu upływało, tym więcej wątpliwości się pojawiało. Dojrzewałam, przeżywałam różne problemy (jak każda normalna dziewczyna!). Nieraz kłóciłam się z Panem Bogiem, żądałam od Niego coraz to nowych znaków, potwierdzeń, a On cierpliwie je dawał i czekał. Im bliżej było matury, tym więcej myśli kłębiło mi się w głowie. Podjęłam decyzję o wstąpieniu do zgromadzenia .

W dniu wyjazdu przy pożegnaniu usłyszałam tylko jedno zdanie z ust taty. Pamiętam je do dziś. Tata powiedział wtedy ze łzami w oczach, że on nie chce, bym odchodziła do klasztoru, ale nie będzie mnie zatrzymywał, bo to jest moje życie.

Z czasem rodzice przekonali się, że jestem szczęśliwa i zawsze zapewniają mnie, że towarzyszą mi modlitwą. Jestem Wdzięczna Panu Bogu za moich rodziców. Od wstąpienia do Nazaretu, czuję, że jestem na swoim miejscu. Fascynuje mnie „rodzinny” charyzmat naszego Zgromadzenia. Jest mi on szczególnie bliski i teraz przekonuje się, że moja naturalna rodzina, a także parafia pod wezwaniem Świętej Rodziny dały mi fundament i przygotowanie do życia tym charyzmatem. W obecnych czasach rodzina, podstawowa komórka społeczeństwa, tak bardzo jest zagrożona…

Oczywiście nie było mi łatwo zostawić swoją rodzinę, znajomych, przyjaciół – ich sprawy nadal są dla mnie ważne. To prawda, że nie zawsze mogę być u rodziców, wtedy kiedy tego potrzebują, i to bywa trudne. Jednak dzięki temu, że odpowiedziałam na Boże wezwanie, mogę bardziej im pomóc nie tyle przez swoją fizyczną obecność, co przez duchowe towarzyszenie, modlitwę, przedstawienie ich spraw Bogu…
Zawsze kochałam dzieci, zwłaszcza małe, więc bardzo się ucieszyłam, kiedy po ślubach pojechałem do pracy w przedszkolu. Obecnie uczę się w szkole organistowskiej i to też daje mi wiele radości. Kocham muzykę i śpiew, przez co szczególnie mogę chwalić Boga! Wiele było ważnych momentów w moim krótkim jak dotąd, życiu zakonnym. Były to śluby, rekolekcje, choroba taty. Zawsze jednak doświadczałam bliskości Pana i Jego pomocy, choć nieraz były to bolesne przeżycia i po ludzku niezrozumiałe. Zawsze podnosiły mnie słowa Pisma Świętego zawarte w liście św. Pawła: „Wystarczy Ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali”.

W Najświętszej Rodzinie urzeka mnie jedność i miłość, jaka tam panowała, ukrycie Boga i Jego posłuszeństwo ludzkim Rodzicom oraz ich wzajemne oddanie. Właśnie tą rodzinność próbuję tworzyć w Nazarecie i tutaj też jej doświadczam. Mam tyle sióstr! Nie jestem kimś obcym, ale jedną z nich. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale nie spodziewałam się, że będę mieć ich aż tyle?! Mogę podzielić się swoimi przeżyciami, problemami i liczyć na duchowe wsparcie i modlitwę. I to jest najpiękniejsze. Na czym polega moje szczęście? Na przekonaniu, że jestem na swoim miejscu i że to moja droga!

Nie oznacza to, że nie mam problemów. Są momenty trudne i oczyszczające, ale świadomość, że Pan jest ze mną, dodaje mi siły i odwagi. Wiem też, że wszystko, co przeżywam, jest dla mojego duchowego wzrostu. Jakie są moje marzenia? Chciałabym mieć więcej kontaktów z dziećmi, by pomagać im w dążeniu do życia z Bogiem. Moją obecną posługą w Nazarecie jest praca w jadalni zakonnej i nauka. Ta ostatnia daje mi możliwość i powinność rozwijania talentów i zamiłowań. Jak odczytać Powołanie? Myślę, że przede wszystkim do tego potrzebne jest wyciszenie serca i modlitwa, szczere poszukiwanie Bożej woli. Trzeba pytać Pana – co chce, byśmy uczynili. Jaką drogę dla nas wybrał? I czekać na jego odpowiedź. Czekać i słuchać, co mówi przez doświadczenia, wydarzenia, przez innych ludzi. Dobrze jest też mieć dobrego spowiednika lub osobę, z którą można o tym szczerze porozmawiać. Moje imię jest piękne i piękne ma też znaczenie – oznacza szczęśliwa, a odkąd wstąpiłam do Nazaretu, jestem szczęśliwa. Rodzice za każdym razem, kiedy z nimi rozmawiam, pytają mnie, czy jestem szczęśliwa. Życzą mi tego i bardzo im na tym zależy. I TAK JEST!

Czy trudno żyć ze ślubami? Nie jest łatwo, ale Bóg daje łaskę i do tego uzdalnia! Pomocą jest życie wspólnotowe, kierownictwo duchowe i moje szczere pragnienia.  Poza tym wielką moc posiada modlitwa i wstawiennictwo Niepokalanej Maryi i św. Józefa. Są trudne chwile, ale wtedy na nowo uświadamiam sobie, że powołanie to dar Boży, że niesie mnie modlitwa i wstawiennictwo Niepokalanej Maryi i św Józefa. Są trudne chwile, ale wtedy na nowo uświadamiam sobie, że powołanie to dar Boży, że niesie mnie modlitwa innych i że sama wybrałam takie życie, a raczej odpowiedziałam na Boże zaproszenie! A skoro Bóg wzywa i zaprasza, to nie pozostawia człowieka samego, ale pomaga i uzdalnia do podejmowania stawianych przed nim zadań.

Współczesny człowiek żyje tak, jakby Boga nie było, zapiera się Go, wyrzuca ze swojego życia. Dlatego powołanie zakonne jest potrzebne, by przypominać, że życie nie kończy się tu na ziemi, że jest Ktoś, do Kogo zdążamy, gdzie jest nasz Początek i Koniec, gdzie czeka nas prawdziwe szczęście. Dla nas – sióstr zakonnych – to wielkie wyzwanie, by nasze życie było czytelnym znakiem. A Nazaret? Tym bardziej jest potrzebny, gdyż tak bardzo zagrożona jest dziś rodzina! A jak ważna jest rodzina w społeczeństwie dał nam przykład sam Pan Jezus, który przyszedł na świat w rodzinie Maryi i Józefa.

​​​​​​​​​​Siostra Felicyta

© Nazaretanki 2024
Zaloguj